Dzień I (12.5km)
Z samego rana ruszyłem pociągiem i wylądowałem na stacji Andrychów. Nawet się kropka pojawiła
Początek drogi podążałem parkiem na Pańskiej Górze, ładny zadbany park, ludzie niezbyt wiele. Ja jak to zwykle bywa powoli przyzwyczajałem się do ciężaru plecaka :D
Pierwsze widoki na Czarny Groń i Jawornice
Droga szła gęstym lasem, który chronił przed mocnym słońcem, od pagórka do pagórka, aż do
Gancarza 798 m n.p.m
Następnie znowu w dół i bardzo szybko się znalazłem na ostatnim podejściu dnia do Schroniska PTTK na Leskowcu. A tu na mnie czekały piękne widoki.
Zaciekawił mnie jakiś płot i budynek za nim. Nie wiedziałem wcześniej, że jest tutaj kaplica Ludzi Gór, oraz pomnik JP2.
Do schroniska dotarłem przed 18:00. Mamy tutaj widoki od prawej na Babią Górę, Police, Okrąglice i wiele innych znanych szczytów.
Widać też było dobrze Starorobociański Wierch oraz Bystrą
Na tym szlaku nie zbierałem niczego do książeczek. Chociaż były plakaty reklamujące pewne odznaki to nie byłem zainteresowany :D
Wieczór w Schronisku tak jak się spodziewałem spędziłem razem z podróżnikami Małego Szlaku Beskidzkiego :)
Dzień 2 (24.7km)
Takie schodzenie do wiosek, a później znów wchodzenie na małe górki, zawsze mi przypomina Główny Szlak Beskidzki.
Teraz na szlaku miałem lekkie podejście pod Gachowizne, gdzie zrobiłem sobie przerwę na jedzonko.
A tutaj na zdjęciu mój jutrzejszy cel nr 1 czyli Lachów Groń, a za nim Babia Góra.
W sklepie w Hucisku zrobiłem zakupy na wieczór i zacząłem ostatnie podejście. Tak mi się przynajmniej wydawało :D
Choć to była majówka to szlaki w tych rejonach były totalnie puste i to mi się podobało :D
Przybyłem do Potoku Wątrobów i już prawie byłem u celu, ale podejście na Adamy było tutaj wyjątkowo ciężkie, tym bardziej z pełni załadowanym plecakiem.
Dotarłem do Naszej Chaty na Adamach o 16:30. Chata pełna wesołych ludzi. Było widać, że zabawa trwała tutaj od samego rana :D Świetne miejsce, które mogę polecić każdemu szukającego górskiego klimatu. Jedyny minus był taki, że musiałem wcześnie wstać i zrobić ponad 37km.
Z ogniska poszedłem przed północą, ale zatrzymał mnie jeszcze dźwięk gitary w chatce, więc prawie do 1:00 zeszło :D
Dzień 3 (37.2km)
Na pierwszych kilometrach musiałem zrobić parę przerw, na całe szczęście podejście na Lachów Groń, nie było takie złe.
Przed samym szczytem mamy mały schron.
Szczerze nie doceniałem potencjału tej góry. Raczej mało co mnie wcześniej interesowała, a okazała się naprawdę wspaniałym miejscem widokowym na Beskidy. Świetne miejsce na biwak i nockę.
Na prawo Romanka za nią schronisko na Rysiance, na które idę. Dalej Lipowski Wierch, Palenica i oczywiście Pilsko.
A z drugiej strony widać Jałowiec i Solniska pod nimi Nasza Chata na Adamach z pod której idę :D
Babia Góra i Mędralowa
Piękna Panorama :D
A tutaj wypatrzyłem Leskowiec jak się nie mylę :D
Wielki Chocz 1611m n.p.m
Pod szczytem znajduje się Chatka w pełni wyposażona, byłem w środku, posprzątane i ogarnięte.
Tą górę przede mną już znam, to Lasek, a pod nim znana Chatka Lasek, która niedawno zmieniła właścicieli. Byłem ciekawy co tam zastanę.
Pobudka o 6 rano była bardzo ciężka, cała chatka spała, a ja musiałem wychodzić, żeby dojść o sensownej porze do Schroniska na Rysiance.
Jeszcze to podejście nie było zbyt łatwe coś mi się bardzo ciągło, droga w gęstym lesie, choć Babią udało się wypatrzyć :D
A to już Chatka Lasek, zdjęcie z przyczajki nie wiedziałem czego się spodziewać. Oczywiście zostałem zaproszony na herbatę, pół godziny ponad zeszło. Chatka zaprasza w weekendy, a w wakacje może nawet codziennie, wystarczy do nich pisać.
Czas szybko leci, a tu wciąż kupa kilometrów była do zrobienia, więc przyspieszyłem :D Krótka pauza na szczycie z piękną panoramą i ruszyłem w tereny mi nieznane.
Co jakiś czas słyszałem znajomy dźwięk gdzieś daleko, jestem coraz bliżej Przyborów i znowu znany dźwięk :D https://www.youtube.com/watch?v=0pXiF6DeFZA
Pytanie dla tych z okolic: Czy to jechała furgonetka lodziarka czy mi się coś pomyliło. Po jakiś 30 minutach znowu słyszałem i potem znowu :D
Przeszedłem przez rzekę Koszarawę i zacząłem krótką wspinaczkę na Czułów Groń. Podejścia z wioski do wioski są męczące, szczególnie te po asfalcie.
Kolejna kaplica z tabliczką "W tym miejscu był Karol Wojtyła"
Zaczęło coraz bardziej się chmurzyć prognozy wskazywały na burzę w godzinach wieczornych, wiedziałem, że nie mam zbyt wiele czasu.
Wymyśliłem sobie mały skrót trasy, zamiast iść przez Romankę, postanowiłem przejść asfaltowym niebieskim szlakiem, którego nigdy nie pokonałem. To była oszczędność czasu i mniejsze narażanie się na burzę. Zszedłem do Korbielowa, po to żeby znowu wchodzić pod górę :D
Podchodząc pod wcale nie łatwe podejście udało mi się dostrzec Schronisko PTTK na Hali Miziowej.
Polana Piekło
Na moje wielkie szczęście sklep w Sopotni Wielkiej był otwarty, burza była coraz bliżej. Spotkałem na drodze pewnego gościa, który towarzyszył mi miłą rozmową przez asfaltowy odcinek.
Była godzina 18:00. Zostało mi 4.3km. Według mapy 1h 51min drogi. Wszedłem na odcinek leśny, podejście się zaczęło na dobre. Zaczęło padać. Ubrałem płaszcz, zabezpieczyłem plecak i co chwile mijałem ludzi schodzących, którzy mnie ostrzegali przed śliskim szlakiem. Tempo miałem kosmiczne, burza mnie oczywiście dopadła, przez cały czas trwała ulewa, kilka razy piorun rąbnął niedaleko mnie. Ja po prostu gnałem do góry. Wszystko już było obojętne. Szczęście w nieszczęściu, że burza przeszła, gdy zacząłem wychodzić na odkryty teren. W schronisku znalazłem się o godzinie 19:00. Nie mogłem w to uwierzyć, bo tak liczyłem, żeby się przed 20 wyrobić :D
Jako, że Rysianka leży na Głównym Szlaku Beskidzkim, tak też trafiłem na podróżników tego pięknego szlaku i dzieliliśmy się doświadczeniami popijając piwko :D
Dzień 4 (9.6km)
Rano czekałem i czekałem za nim przestanie padać deszcz. Już wiedziałem, że mało z tych ostatnich kilometrów będzie. Widoczność zerowa. Śmignąłem szybko do Schroniska na Hali Lipowskiej i delektowałem się kawą. Gdy w końcu deszcz trochę odpuścił zacząłem zejście na dół. Wybrałem krótszy wariant zielonym szlakiem.
Cel od rana był prosty - Jagodzianki na Hali Boraczej. To była moja motywacja. Mój ojciec już tam na mnie czekał.
Nawet nie wiecie jaki byłem wkurzony widząc tą kartę na wejściu.
Nie jadłem już tam nic, wyszliśmy z Schroniska i zeszliśmy na dół do Żabnicy - Skałki.
Całość szlaku wyszła mi 84km i 3930m przewyższeń.
Ogólnie to jestem bardzo zadowolony z przebiegu. Dużo wrażeń na szlaku, jak zwykle mnie coś nowego zaskoczyło. Plan z noclegami w schroniskach jak najbardziej na plus i myślę, że muszę więcej w ten sposób kombinować.
Uwaga to nie koniec.
Nie było jeszcze późno, jak wyjeżdżaliśmy w drogę powrotną, więc zahaczyliśmy o Górę Św Anny 408m n.p.m. "Na Górze św. Anny znajduje się bazylika i sanktuarium, z figurką św. Anny Samotrzeciej (XV wiek) z jej relikwiami" Pielgrzymów była tutaj cała masa.
Znajduję się tutaj również GeoPark
Mnie oczywiście zainteresowały widoki na długie dystanse. Przy tej pogodzie, to dobrze widać było Hałdę Szarlota 47.5km
Ostatnio ten Pradziad mnie prześladuje, można go dostrzec patrząc na te wysokie drzewa po środku, a potem skierować się w lewo i dostrzec ten najwyższy wierzchołek.
To było na tyle z mojego wypadu w Beskidy. Za tydzień tam wracam!
0 Komentarze