Klątwa Pradziada złamana

Hej! 
To mój pierwszy górski wyjazd w tym roku i to w miejsce dla mnie wyjątkowe. Prognoza pogoda była świetna, więc pojechałem zdobyć Pradziada. Na tą górę już miałem zaplanowane kilka wycieczek, ale zawsze coś stanęło na drodze. Ostatnio np. powódź. Pod parking pod Hubertusem dotarłem przed 10. Faktycznie pogoda dopisywała. Taką sobie trasę wymyśliłem. Ruszyłem szlakiem wzdłuż Bila Opava. 
Strumień choć na wierzchu zamarznięty to pod spodem mocno buzował i hałasował.
   
 Ścieżka jest bardzo popularna latem, przepiękne drabinki, mostki, droga strasznie kręci. Zimą ogólnie jest tutaj zakaz wejścia, ale akurat trafiłem Czechów którzy również obrali tę opcje. Oczywiście raczki obowiązkowo, droga elegancko wydeptana, dla mnie żaden problem. W tych warunkach za dużo do oglądanie nie było :/  Spodobały mi się te zamarznięte strumyki :D Nadszedł ten moment i moim oczom ukazała się wieża telewizyjna na Pradziadzie. Była ona na 1 pierwszym miejscu w rankingu: "Co widziałem i czego nie zwiedziłem"  
 Śniegu było pod dostatkiem i ludzi też. Tłumy turystów głównie na nartach zjazdowych i również bardzo dużo na biegowych. Powiem Wam, że bardzo długo takiej zimy nie widziałem. Filtr polaryzacyjny w aparacie to mi czarne plamy robił :D Tego podejścia to powiem szczerze nawet nie odczułem, co ciekawe szlak tutaj prowadzi parę razy przez stoki narciarskie, to tam był największy problem przejść. A tam w oddali zobaczyłem Biskupią Kopę :D Pozdrowienia dla Opawskiego ;) Były 2 minusy: 
- Momentami wiał strasznie zimny wiatr, który nie dawał się nacieszyć słoneczkiem 
- Widoczność była średnia, myślałem, że lepiej się horyzont wyczyści. A przed nami mój pośredni cel wycieczki. Szczyt Vysoká hole 1461m n.p.m zaliczany do Sudeckiego Włóczykija. U mnie trasy nigdy nie są z przypadku xD Taką widokową granią szedłem ponad 4 kilometry. Problem jest taki, że żeby zatoczyć kółko trzeba znowu zejść na dół. Tak właśnie zrobiłem, skierował się na drugą stronę i będę Pradziada zdobywał od drugiej strony. A tu jeszcze na zdjęciu w oddali Keprnik, szczyt, który mam w planach.  
 Przed rozpoczęciem podejścia zobaczyłem dolny zbiornik elektrowni wodnej. Taki kawałek jeziorka. Czas na podejście. Rozpoczęło się mocno Tatrzańsko, zakosami ostro pod górę, nie puszczała stromizna nawet przez chwilę. Tym wyżej, tym było lepiej, jednak zaczęło przybywać śniegu i niektóre miejsca były bardzo techniczne do przejścia. Bez kijków ani rusz :D Z wielkim uśmiechem znów ujrzałem szczyt. Znowu pojawiło się więcej ludzi. Trasa narciarska elegancko zrobiona. Warunki nadal sprzyjały.  
 A przed Wami Śnieżnik. Mikser na czubku jak zwykle bardzo charakterystyczny :D Keprnik Pradziad zdobyty!!!
Do zachodu słońca miałem niecałą godzinę, więc sobie poczekałem w holu. Do restauracji nie wchodziłem. Kasę oszczędzałem na zakupy w markecie xD Po tym oczekiwaniu, jak wyszedłem na ten mróz to początki były ciężkie w dodatku, chmury dużo popsuły i zachód był średni. Czerwony kolor nieba świetnie komponuje się ze śniegiem :) Rzadko robię zdjęcia na wysokim ISO typu 4000, ale idzie coś z tego wyciągnąć. Od tego momentu schodziłem bardzo szybko zgrałem się przypadkowo z jakimiś Czechami i im oświetlałem drogę czołówką przez dłuższy okres czasu. Potem ich wyprzedziłem i samemu torowałem drogę. Miejscami drogę przecinały strumyki lodu. W niektórym miejscach było hardcorowo. Raz mnie gałąź uratowała, bo bym poleciał w dół xD Tak zakończył się mój dzień.
 Podjechałem do marketu, zjadłem czeskie parówki z serem, przegryzłem batonem i pojechałem na miejsce jutrzejszego startu.  

 Dzień 2 Noc minęła spokojnie, rano -4 stopnie. Niestety trzeba było się ruszyć i iść w górę. Wyruszyłem wcześnie, więc zaczynam ze zdjęciami od szczytu. 
 "Kamenný vrch – szczyt w paśmie Jesioników, w kraju ołomunieckim, w Czechach. Jego wysokość wynosi 952 m n.p.m. Na szczycie znajduje się pokaźna skała fyllitowa, z której roztacza się widok na grzbiet Wysokiego Jesioniku, okolice Šumperku oraz Sobotína"  
 Chyba pierwszy raz na szczycie spotkałem, wieże typu ambona :D Fajnie, tylko widoków praktycznie brak. Więcej fajerwerków nie było. Co najlepsze zgubiłem końcówkę od kija i tak cały czas o niej myślałem i znalazła się prawie przy aucie. Najważniejsze, że obyło się bez strat :D Wioska Hrabesice u podnóża góry. Następny szczyt zacząłem od wsi Kamenna :D Bradlo to najwyższy szczyt wyżyny Úsovskiej o wysokości 599 m n.p.m Warunki się nie poprawiały, zrobiło się trochę cieplej. Tutaj charakterystyczne dla Czech miejsca poboru wody :D
   
 Tak sobie myślałem, że będzie jakaś skałka z widokiem jak to zazwyczaj w tej odznace bywa.  Wszedłem do rozejścia, patrzę, a tu kawał skały przede mną. Zrobiło to na mnie wrażenie. Samo wejście bardzo ciekawe, metalowe schodki i poręcze.  
 Niestety, ale nie udało mi się zbyt wiele z góry wypatrzeć. Bardziej mnie zainteresowało to, jak to wszystko zajebiście porobili. Raz, dwa zszedłem na dół i pojechałem na ostatni cel na dziś. Haj 631m n.p.m z wieżą widokową wybudowaną w 1996r.
Inni turyści się pojawili. Wiele osób chodzi tutaj na spacer z pobliskiego miasta Sumperk. Wieża płatna, wchodzę do środka, panie coś tłumaczą po czesku i pytają czy jestem fotografem. Ja powiedziałem, że tak i dostałem od nich klamkę do okien :D Nie dziwię się im, bo widoki z wieży zacne, pomimo tej całej szarości.
  Podsumowanie: 
Liczba km: 44.5km 
Przewyższenia: 2079m 
Liczba szczytów do Sudeckiego Włóczykija: 5 
 Pierwszy wyjazd w tym roku, po dwumiesięcznej przerwie był naprawdę udany. Potrzebowałem gdzieś się przejechać, a tym bardziej zaliczyć piękny zimowy dzień. Kadry z tego wyjazdu znajdę się z pewnością w moim kalendarzu na 2026r. Drugi dzień to taki klasyk. Korzystałem z tego gdzie jestem i zaliczyłem wszystko co w pobliżu :D Te Czechy mnie będą teraz prześladować.

Prześlij komentarz

0 Komentarze

Ad Code

Responsive Advertisement