Beskidzka Chłosta

 3-6 Czerwca 2021

Cześć

Tym razem zagościłem pierwszy raz od bardzo dawna w Beskidach. Długo czekałem na ten wyjazd i udział w mojej pierwszej wyrypie. Nie mogłem się już doczekać, przygotowania trwały parę miesięcy, chciałem do tego podejść z sensem.

Na wyjeździe byłem wraz z ojcem,  nie miał jeszcze okazji być w Beskidach więc go zabrałem

Mimo 320km trasy samochodem przyjemnie się jechało. Pierwszy dzień zacząłem od wybrania się na Łamaną Skałę, żeby zaliczyć szczyt do Diademu. Ludzi jak na idealną pogodę i 12:00 było mało. Trasa zaplanowana była na krótki wypad. Ominąłem grotę z której trzeba było zejść kawałek ze szlaku. 


Po drodze szczyt, było fajne miejsce o nazwie Anula (Anula to była krową która zwiała gospodarzowi :))

Podchodzę do tabliczki z oznakowaniem szczytu na szlaku i jakieś babki sobie robią zdjęcie i marudzą, że nic nie widać, bo tabliczka taka stara i zamazana, a słońce mocno świeciło. Tak patrzę i myślę przecież tam obok jest wyżej, jakaś oszukana ta tabliczka. No stwierdziłem, że idę (Ma się to poczucie, że trzeba być najwyżej :D) Po drodze patrzę na mapę i widzę, że faktycznie szczyt jest poza szlakiem. Dochodzę na miejsce, a tam piękna tabliczka i fota wyszła bezproblemowo. 



Później natknąłem na schronisko "Chatka Pod Potrójną". Pierwszy raz widziałem takie schronisko, no wszystko tam było. Jedna wielka graciarnia z ładem. Miało to wszystko klimat. Z pewnością powróciłbym tam z paczką znajomych na nockę.


Na Potrójnej podziwiałem widoki Babiej Góry na którą złapałem ogromną chęć. Z daleka wyłaniały się też Tatry <3

Zejście skróciliśmy sobie drogą poza szlakiem.

Motel miałem blisko Szyndzielni, myślałem jak to zorganizować, żeby nie nabić dużej ilości kilometrów. No i w końcu padło na to, że wjeżdżam kolejką. Nie jechałem jeszcze nigdy żadną, a innej okazji to chyba nie będzie. Super widoki na Bielsko Białą.

Na samej Szyndzielni stwierdziłem, że kurde tu blisko jest Klimczok, który miałem zdobyć w niedzielę. Nastąpiła zmiana planów i Klimczok został obrany na dziś. Na szczycie znowu pełno pierdół, które lubię.  Dotknąłem kamień, który był na 6504m n.p.m. Zejście było już na nogach.




I dzień - Podsumowanie 

Razem:

Długość: Około 22.6km 

Przewyższenia: 848m


II dzień - WYRYPA

Długo pospałem. Miałem problem z organizacją tego dnia. Co można robić, żeby się mało ruszać :D

Pojechałem zobaczyć "3 Lipki" Piękny punkt widokowy z Bielsku Białej, polecam każdemu.

Leżałbym tam przez pół dnia, ale ojcu się nie podobało xd


Następnie zwiedziłem Bulwary, ładnie porobione, dobre miejsce dla rodzinek. Na jedzenie pojechaliśmy do galerii, ten czas mijał wolno, więc wymyśliłem, że jeszcze przed wyrypą pójdę do kina. 

No i w końcu nadszedł czas wyrypy (Beskidzka Chłosta). Start był zaplanowany na godzinę 21:00. Ludzi było mniej niż 200. Nikogo tam nie znałem, liczyłem, że do kogoś dołączę na trasie. Na samym początku już trochę osób sobie skróciło przez to nie wiedziałem ile jest przede mną.  Zacząłem spokojnie, ale trzymałem się przodu. Od razu w ruch poszła czołówka i zrobił się klimat. Już na pierwszym podejściu się ludzie rozciągnęli i udało mi się dołączyć do dwóch chłopaków. Jeden też był sam, a drugi się rozglądał za znajomymi. No i ten drugi został ze mną  do końca. 

Początkowo bardzo fajnie się szło. Nigdy nie chodziłem nocą w górach, więc widok oświetlonej Bielsko-Białej był piękny.


Często zaglądaliśmy na profil trasy mówiąc, że tu teraz podejście będzie, potem wypłaszczenie, tyle górek zostało do mety itp. :D 

Współtowarzysz znał dobrze trasę, więc wiedziałem co mnie czeka. Góra Żar była bardzo ciekawa, ten zbiornik duży i widoki. 

Trochę za tą górą zaczął się okres co przed dłuższy czas nie widzieliśmy nikogo z przodu ani z tyłu, a ja tak tego wyczekiwałem. Pod złotą górą dopiero światełka z przodu zaświeciły i podkręciłem tempo. Przerwy robiliśmy rzadko, zwykle od dużego szczytu do dużego szczytu, ale gdy już ona była to buty od razu ściągałem :)


Taki cięższy okres miałem przed i po "Potrójnej" Jestem śpiochem i brak snu dawał mi znać. Na szczęście szoty energetyczne mnie w miarę pobudziły. Deszcz również trochę popadał, ale to akurat dobrze, bo temperatura nie rosła przynajmniej. 


Fajnie było na trasie spotykać innych ludzi i dzielić się doświadczeniami. Na ostatnim zejściu już się bóle kolan i stóp odczuwało, ale nie przeszkadzało to dużo. W grupce kilkuosobowej zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na zaporze. Kolega polatał dronem. Byliśmy gdzieś na przodzie stawki, przez 15 min przerwę nikt nas nie minął. 



Rozpoczęło się ostatnie podejście, tu już każdy szedł swoim tempem. Ja początkowo zostałem, ale potem wrzuciłem drugi bieg i wyprzedziłem parę osób. Bardzo chciałem już dotrzeć na szczyt.

 Na Czuplu jak zwykle wpadły foty i tu już na pełnym luzie dotarłem do mety razem ze współtowarzyszem trasy. 



56.4km pokonałem w 14 godzin i 15 minut. Była to godzina 11:15.Nie było to na wyścigi, ja też na spokojnie, równe dobre tempo miałem z współtowarzyszem, no ale wyszło, że chyba w pierwszej 15 byliśmy na mecie. Organizator podawał, że o 16 się spodziewa większości i żeby tak być, no więc w sumie nieźle mi to poszło. Schronisko na Magurce ładnie zrobione, zapiekanka dobra, problem jeszcze był taki, że ponad 3km, jeszcze do parkingu i trzeba było schodzić. Tu już tak samemu, powoli. 

Podsumowując:

Trasa jak najbardziej do przejścia. Są jeszcze rezerwy na dłuższe wypady, tym bardziej, że czasowo stałem dobrze. Kolana bolały, ale do wytrzymania. Stopy dobrze zabezpieczyłem, tylko  założyłem żelowe plastry, żeby nie obtarło i gdy chciałem zmienić skarpety na świeże to te plastry zostały na skarpetkach, więc ostatecznie skarpet nie zmieniłem. Miałem zwykle plastry w zanadrzu, ale nie ufałem im. Lekko zaczerwienione miałem w małym punkcie na odcisku z tyłu. Mały palec z przodu trochę obtarłem, muszę go następnym razem zabezpieczyć. No i parę małych odparzeń się pojawiło.  

Dobrze się spakowałem, minimalnie za dużo jedzenia, ale wziąłem za mało wody i mi na końcu na podejściu już brakło. Muszę też zaopatrzyć się w bukłak, dzięki któremu, nie będę musiał wyciągać butelki z plecaka. Szoty energetyczne spoko sprawa, przekroczyłem ich dawkę dobową, ale nic mi nie było :D 

Piwo na parkingu na dole smakowało jak nigdy, starałem się nie spać do końca dnia, ale pod wieczór już musiałem drzemkę zrobić :D


Podsumowanie drugiego dnia:

Sama Wyrypa 56.4km - 3200m przewyższeń - 14h 15min

3 dzień - Niedziela

Wstałem dość wcześnie, czułem zmęczenie, ale jakiś wielkich zakwasów to nie miałem. 

Podjechałem na parking Lipowa i udałem się na Skrzyczne. Łatwo to nie było :) , ale się udało.


Na szczycie fajny podest, stacja kolejki oraz schronisko (drogie i nic ciekawego) 


Myślałem czy już schodzić, ale wybrałem się jeszcze na Malinowską Skałę, a z niej schodziłem szlakiem żółtym. 



Na końcu dość długi odcinek asfaltu, zamoczyłem stopy w potoku i szedłem dłuższy kawałek w samych skarpetkach. 


W drodze powrotnej korków zbyt nie było. Wyjazd udany. 

3 dzień - Podsumowanie

Długość: 16km

Suma Podejść 833m


No to łącznie przez cały wyjazd przemierzyłem

810km samochodem

99km kilometrów na szlakach

oraz pokonałem 4891m przewyższeń


Prześlij komentarz

0 Komentarze

Ad Code

Responsive Advertisement