Beskid Niski - Długi weekend w Bartnem cz. 1

Hej! 
Po przejściu GSB, a później informacji, że Bacówkę Bartne przejmują nowi właściciele, obiecałem sobie, że muszę tam jechać i bardzo kibicowałem przemianie. Tak więc, długi weekend listopadowy, wsiadłem i pojechałem :D
 Nocleg pod wiatą przy wieży widokowej na Bruśniku
Kurde, wziąłem sobie mój śpiwór, nie myśląc o tym, że temperatura może spać do 0. Na szczęście gruby koc uratował sprawę i nie narzekałem na zimno. W nocy niosły się dźwięki pociągów. 
Poranek miał być z pięknym wschodem słońca na Tatry. Jak wyszło zobaczcie sami.  Zaraz obok wybrałem się na Diable Boisko, taka tam formacja skalna  :D A czemu w ogóle od tych regionów zacząłem, bo zależało mi żeby pojechać do Ciężkowickiego Skalnego Miasta. 
Zacząłem trasę ludzi zero, lekko mżawka leci, idę nad wodospad. Zajebista trasa, taki przesmyk w skałach, wielkie głazy, no aleee jak zobaczyłem wodospad to wybuchnąłem śmiechem :D  
 Motyw trasy podobny do tej w Adršpach, skałki z nazwą na tabliczkach.  
 Najpierw poszedłem trasą nietoperzy, w sumie nic tu takiego nie było, tylko taki sztuczny szlak stworzony, żeby całość była kołem. Przy drodze głównej były punkty widokowe Ratusz i Czarownica i taka fajna kładka biegła do nich przez główną droge.  
 Dotarłem do oficjalnego wejścia od głównej drogi, jak się okazało była tutaj Kasa i musiałem zapłacić za wstęp. Już nie chciało mi się kombinować i go omijać :D Miejsce dobre na spacerek, chociaż nazwę mają bardzo ambitną :D Co najlepsze zaraz przy parkingu mają jakiś Park Zdrojowy, ciekawe Korzystając z okazji zajrzałem na rynek: Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła  
 Na rynku mamy pomnik Paderewskiego, który przysłużył się temu rejonowi licznymi dotacjami. W drodze do Beskidu Niskiego coraz częściej zaczęły mi się pojawiać wszelkiej maści cmentarze i krzyże przydrożne. Cmentarz wojenny nr 120 – Łużna-Podbrzezie  
 Wieża Widokowa Wiatrówki - Piękna, kolejny doskonały punkt widokowy na Tatry. Niestety nie zapowiadało się, żeby miało się rozpogodzić. Widoki z niej Wam daruje :D  
 Na mojej drodze zaczęły pojawiać się Cerkwie. Nie sposób było się przy nich nie zatrzymać. - Łemkowska Cerkiew Grekokatolicka Opieki Matki Bożej w Owczarach zbudowana w 1653r. - Kościół filialny św. św. Filipa i Jakuba w Sękowej. Wzniesiono go w 1520 r. z ręcznie ciosanych bierwion modrzewiowych.
   
 Wiecie jakie mam największe skojarzenie dotyczące cerkwi? Zapach drewna pomalowanego olejem, żywicą czy czymkolwiek czym zabezpieczali powierzchnie. W tych czasach już niespotykany, więc przez to tak mi się wbił do głowy. Myślałem czy pchać się dalej na kolejną wieżę widokową, ale niebieskie niebo zaczęło się lekko przebijać, więc ruszyłem na Łysule. 
Parkingi porobione, turyści na trasie, aż się zdziwiłem. Uszedłem kawałek food-truck i wielka ławeczka, pełen pakiet atrakcji.  
 Uwaga to będą najlepsze widoki z całego wyjazdu :D Na środku Mały Ferdel 578, a za nim po prawo Ferdel 648.   Stoję na tej wieży robię foty, widzę jak dzieciaki latają w kółko i zjeżdżają ze zjeżdżalni. W pewnym momencie tacy staruszkowie koło 70, których wyprzedziłem wchodząc do góry, stwierdzili, że co mają męczyć kolana zjadą sobie ze zjeżdżalni. Chyba nikt sobie nie odmówił tej przyjemności. Ja 2 razy jechałem, prędkość jest niesamowita, wielka frajda. 
Sami zobaczcie ;) 

 Do Bartne było już coraz bliżej. Na dobre już się rozgościłem w Beskidzie Niskim. 
Tak sobie jeździłem od Cerkwi do Cerkwi. Cerkiew św. Michała Archanioła w Ropicy Górnej – dawna cerkiew greckokatolicka, wzniesiona w 1819.  
 Cmentarz Łemkowski  
 Cmentarz wojenny nr 66 - Małastów Cerkiew św. Dymitra w Bodakach z 1902 roku. W sumie z tych wszystkich tablic zapamiętałem tyle, że to Trójdzielne drewniane budowle o konstrukcji zrębowej :D Ale już taka w dawnych oryginalnych kolorach bardziej przykuwa uwagę. Cerkiew greckokatolicką pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana w Bartnem i niedaleko koło niej następna. Nigdzie nie udało się wejść do środka :( Na koniec dnia widok na wioskę Bartne Ostatnio tutaj na GSB spałem u Pani Krysi, widziałem, że parę samochód u niej stało, więc coś się tam nadal dzieje. Podjechałem do bacówki, parking jest dość mały, ale wcisnąłem się na takie specjalne miejsce i auto tam stało aż do 11 listopada. Pierwsze wrażenie w porządku. Sala główna ładnie wyremontowana, paliło się w kominku. Jedzenie bardzo dobre, ceny no typowo schroniskowe. Łazienki dość marne, prysznic jeszcze gorszy, w 1 dzień letnia woda się trafiła. Pokoje czyste, schludne, bez zarzutu. Wieczór spędziłem czytając książki przy kominku. Tam przez cały dzień leci blues na głośniku, co tworzy taki klimacik. O jutrzejszy dzień się nie bałem miałem trasę stworzoną przez Admina górskiego forum Sebastiana. 
 



 
Dzień 2 
Wyjechałem jakoś po 08:00. Cały czas męczyła mżawka.
  Miejscami nawet kojarzyłem ten fragment głównego szlaku beskidzkiego. Na szczęście nie było tutaj zbyt dużo błota, bardziej dziury. Rower nie był obładowany, więc mogłem bardziej poszaleć niż na wyjeździe w Bieszczady.
  Zboczyłem trochę z czerwonego, żeby zobaczyć czy cokolwiek widać na horyzoncie.  
 Widoków nie było, ale chociaż śmieszny strach na wróble się trafił :)  
 W deszczowe dni każda atrakcja jest warta uwagi, ogólnie przyjemnie się jechało. 3 stopnie na termometrze. Problem miałem z aparatem, który musiałem chronić pod reklamówką. Na zdjęciu poniżej Cerkiew pod wezwaniem Opieki Matki Bożej – dawna cerkiew greckokatolicka w Wołowcu, zbudowana w XVIII wieku. Od lat 1960. prawosławna cerkiew filialna. Zdziwiła mnie rzecz, którą też widziałem na innych cmentarzach. Nowe nagrobki są ogrodzone płotem, ciekawe dlaczego.  
 Zaraz przy Cerkwi z przodu mają nawet wychodek z świeżym papierem xD  
 Przyznam, że Sebastian ostrzegł mnie, przed przeprawami przed brody, pisał o 5 ja zapamiętałem, że 3. Ewidentnie zastawił na mnie pułapkę. No to zaczynamy, stwierdziłem, że zdejmuje skarpety i te parę brodów pokonam, albo jak się uda to w butach po kamieniach przeskoczę.  

 Patrzę na mapę, następna przeprawa za chwilę, więc jechałem na rowerze na boso, miejscami chodząc po błocie. Tak właśnie wygląda SPA w górach :) Zrobiłem sobie przerwę przy wejściu do Magurskiego Parku Narodowego. Zostawiłem tutaj kamyczek z kodem, który znalazłem na mojej wyprawie w Bieszczadach. Cały czas lekko siąpiło z nieba.  
 Kolejne przejście myślałem, że to ostatnie, bo przedtem były takie małe na przeskok.  
 Ubrałem buty, jadę kawałek dalej następne, nie sprawdziłem sam na mapie, uwierzyłem pamięci. Chciałem przeskoczyć suchymi kamieniami na drugą stronę, rower służył jako podpórka. Misja zakończyła się niepowodzeniem, zamoczyłem buta.  Dalsza część szlaku to śliskie błoto, dalej padało myślałem, że nic gorszego się zdarzyć nie może.  
Jednak się wydarzyło...
W następnej części poznacie moje dalsze losy :D

Prześlij komentarz

0 Komentarze

Ad Code

Responsive Advertisement