Piękne jest spełnianie swoich tatrzańskich marzeń CZĘŚĆ 2/4

DZIEŃ 3
Przełęcz pod Chłopkiem
Dzień dobry Tatry!
Czekałem za tą trasą, naczytałem się, że jest to jedna najtrudniejszych polskich tras turystycznych, że jest kilka wrażliwych miejsc i ekspozycji, no i najlepsze widoki na Morskie Oko.
Zacząłem z grubej rury, zapłaciłem 45zł za parking i ruszyłem z Palenicy przed 6 rano.
Na Morskim Oku byłem o 7:30, to jedyne godziny gdzie można zaznać spokoju w tym miejscu, chociaż nie ma na to czasu :D
Jednym z nielicznych plusów schroniska nad Morskim Okiem jest to, że fajne foty wychodzą
Te błękitne kolory Czarnego Stawu są magiczne, początkowo fajnie się zaczynało, tu duże głazy, wejście mini wodospadem, a za plecami oczywiście Morskie Oko.

Tak wyczekiwałem tych trudności i podejście pod Kazalnice mi to zapewniło. Potem świetny kawałek granią i kilka niekończących się podejść. Wejście na samą przełęcz bardzo satysfakcjonujące, Słowacka strona robi wrażenie, było widać ludzi na Koprowskim Szczycie. Przesiedziałem tu 40 minut i ogólnie potem po sprawdzeniu na necie, mogłem w sumie spróbować wejść na ten Mięguszewski Szczyt Czarny, trudność 0+, więc do ogarnięcia. Będzie to jakiś cel na kiedyś. Tak ogólnie to spodziewałem się większych trudności na tym szlaku, za dużo się ostrzeżeń naczytałem :D Oczywiście od Czarnego Stawu zaroiło się od tłumów, człowiek na człowieku, jeszcze co czwarty mówiący po ukraińsku. Masakra, widziałem, że kolejka wychodziła poza schronisko, no i oczywiście jak to tu bywa z 2 razy usłyszałem jak Niżne Rysy stały się najwyższym szczytem Polski xD Mnich Na szczęście uratowało mnie piękne miejsce, w którym o dziwo jeszcze nie byłem. Schronisko w Dolinie Roztoki. (Godzina 14:45) Przed schroniskiem kilkanaście osób. Wchodzę do środka zero kolejki, od razu kupuje sobie szarlotkę z lodami, wychodzę na dwór i siadam wygodnie na ławeczce w cieniu. No kurwa, coś pięknego. Najlepsze co jadłem na wyjeździe Przed 16:00 byłem na parkingu. W Zakopanym zakupów nie da się zrobić, więc wieczorem pojechałem do Biedronki w Czarnym Dunajcu i zrobiłem zakupy na tydzień. Oczywiście w moim stylu, same gotowce xD 27.8km - 1704m przewyższeń 
  DZIEŃ 4
 Orla Perć  Stało się, doczekałem dnia spełnienia mojego górskiego marzenia. Słynna Orla Perć, najtrudniejszy szlak turystyczny w Tatrach. Nie spoilerowałem sobie zbyt przejścia, kojarzyłem tylko znane miejsca. Wiedziałem, że na samym początku jest trudno, a potem to już leci. Na szlaku byłem już coś po 5:00 rano, ludzi garstka, trochę na początku powyprzedzałem. Lubię podchodzić Doliną Jaworzynki, człowiek zdąży się rozgrzać, zanim się zacznie mocniej pod górę. Babia Góra i raczej :) Polica po prawej Potem dobrze każdemu znana Hala Gąsienicowa, z moim ukochanym Kościelcem.   Czarny Staw Gąsienicowy miejsce w którym już jestem z 5 raz, pamiętam jak byłem z wycieczką w wieku 16 lat i przewodnik opowiadał o Orlej Perci i pokazywał te szczyty. Teraz szedłem z poczuciem, że już niedługo tam będę. Podejście pod Zawrat zawsze spoko rozgrzewką, jedno chyba z ciekawszych w Tatrach. Na Zawracie kilka osób było, na szczęście nie wszyscy szli w lewo. Ten widok się zapamiętuje na zawsze Udało mi się ruszyć, nie mając nikogo przed sobą, za mną się puścił taki typek, dla którego też był to debiut. Początkowo pełna adrenalina, ekspozycja zaczęła się robić, do Małego Koziego Wierchu udało się wejść i od razu uznałem, mamy trudność jaką chciałem. Jest wyzwanie, naprawdę najtrudniej z pośród reszty szlaków, no spoko. Ogólnie od razu dodam, mało zdjęć mam z Orlej Perci, jak się szło to się szło, zachowywałem tempo, bo potem wieczne wyprzedzanie, to takie średnie. Miałem swoje miejsce i w miarę się go trzymałem w zależności od ludzi w pobliżu. W miejscach wrażliwych też nie wyciągałem aparatu, wolałem po prostu to przeżywać, 100% koncentracji i jazda. Wracając do trasy, tu się zaczęło dziać ,odcinek od Małego Koziego Wierchu do Koziego Wierchu, to była trudność jakiej się nie spodziewałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak blisko śmierci xDD Ja w sumie w nowych butach, o których powiem później, więc nie szalałem z tempem. Jak znalazłem się na Kozim Wierchu i nagrywałem na telefonie, to ręce mi się tak trzęsły, nie mogłem tego opanować :D Co do słynnej drabiny, tutaj utworzyła się mała kolejka, a samo zejście, no takie drabiny by mogli wszędzie robić. Pełen luzik. Jeśli mam klamrę w skalę, jest dla mnie łatwo, to chyba oznacza, że Via Ferraty mnie zapraszają. Podejścia bardzo lubię, pełna kontrola jest frajda, ale na zejściach zawsze najgorzej. Tych much/os było aż tyle, że jeden okaz złapał się w kadr Po Kozim zrobił już się luzik. Szlak tam jest remoncie, ale przejść można krótki odcinek. Gdyby w tamtym roku nie padało, to bym odcinek, od żlebu kulczyńskiego znał, ale przynajmniej była frajda na kominie Czarnego Mniszka. Granaty się ciągły, tak człowiek wypatrywał Krzyżnego, a tu co chwilę coś. Słynna szczelina w sumie łatwa, bo można obejść to dołem :D Nie wiedziałem, że na Orlej jest jeszcze jedna drabina. Tutaj miałem pełny luz, nikt ze mną, nikt przede mną, z pełną swobodą, przechodziłem przez kolejne ciasne kominki. Całość Orlej Perci zajęła mi około 4h, co w sumie nie jest złym czasem. Na Krzyżne sporo posiedziałem i zacząłem samotnie schodzić do Murowańca. Następnym razem przejdę to sobie na spokojnie, bardziej się skupię na topografii. Nie chciało mi się już, tempo miałem dość wolne, dopiero po uświadomieniu sobie, że zrobiłem niecałe 20km zwiększyłem tempo. Dogonił mnie pewien typek, tak zagadaliśmy i skończyło się na tym, że szliśmy razem do końca w mocnym, miejscami biegowym tempie, oczywiście z przerwą w Murowańcu :D Z pewnością wrócę na Orlą Perć, z większym luzem i wiedzą. Tym razem na pewno z Piątki do Piątki. Takiej adrenaliny mi potrzeba. 23.4km - 2043m przewyższeń

Prześlij komentarz

0 Komentarze

Ad Code

Responsive Advertisement